fElROyyj1TQ

Wyobraźmy sobie zło w najczystszej postaci jakie może dotknąć szczęśliwą rodzinę, czyli porwanie i zamordowanie najmłodszego dziecka. Wyobraźmy sobie ból jaki dotyka kochającego ojca, oraz żal wynikający z tego faktu. Żal do samego siebie, niesprawiedliwości świata aż w końcu do Boga.

Wyobraźmy sobie kumulację pytań i myśli, które kłębią się w głowie, w ramach poszukiwań odpowiedzi na nie. To wszystko znajdziemy w najnowszym filmie Stuarta Hazeldine „Chata”.

Polecamy: Recenzja: RECENZJA: CZYLI, TEN INNY PORTRET „MARII SKŁODOWSKIEJ-CURIE”

Ekranizacja filmu, oparta na powieści pod tym samym tytułem, okazała się sporym wyzwaniem dla reżysera jak i całej produkcji. O ile jednak powieść dzięki łączeniu elementów wyobraźni z prozą, może być doświadczeniem fascynującym, o tyle ekranizacja okazałą się przeżyciem cierpkim oraz rozczarowującym.

Twórcy sięgnęli po największe cnoty oraz kanony uczuć człowieczeństwa. Film został oparty na zagadnieniach wiary, nadziei i miłości. Zakładam, że w zamyśle miał zmusić widza do egzystencjalnych przemyśleń oraz poruszenia najgłębszych emocji skrywanych przez człowieka. Zamiast jednak skłaniać do refleksji odbiorca jest bombardowany wszechobecną miłością, daleko idącym twierdzeniami na temat potęgi wiary, licznymi pytaniami bez odpowiedzi oraz niedopowiedzeniami, które nasuwają kolejne sceny.

Ciekawym zabiegiem, było przedstawienie postaci Trójcy Świętej, gdzie Bóg utożsamiony jest z w postacią czarnoskórej kobiety. W tej roli po raz kolejny perfekcyjna Octavia Spencer („Ukryte działania„, ”Służące„). W roli wyjątkowo urodziwego Jezusa ( zupełnie innego niż znany z ikon popkultury), aktor izraelskiego pochodzenia – Avraham Aviv Alush oraz japońska aktorka Sumire Matsubara, w roli Ducha Świętego. Motyw trzech postaci Boskich, jako przedstawicieli różnych ras i kultur jest najlepszym co mogło przytrafić się temu „dziełu”. I choć większość uzna, iż to wyraz przesadzonej poprawności politycznej USA chciałbym wierzyć, iż przesłanie było zupełnie inne.

Polecamy:  RECENZJA: „UKRYTE DZIAŁANIA” CZYLI NA WYSOKIM OBCASIE, W MĘSKIM ŚWIECIE

Film może zachwycać bardzo dobrymi zdjęciami oraz montażem filmowym na bardzo wysokim poziomie. Obraz przyrody ma stanowić namacalny dowód istnienia boskiej harmonii. Zabieg ten udaje się jednak tylko w jednej (wyjątkowo udanej) scenie, w której widoczny chaos, rzeczywiście staje się równowagą i pięknem, tak niewidocznym na pierwszy rzut oka.

Pomimo to, twórcy nie docenili potęgi przyrody. Jej obraz być może zachwyciłby mnie bardziej gdyby natura pozostała naturą a nie wymysłem grafika komputerowego z mocno podrysowanym kontrastem i nasyceniem barw. W efekcie większość scen zamiast zachwycać staje się kiczowata. Niedorzeczność miesza się z realizmem, który nie potrafi wniknąć w nasze uczucia oraz postrzeganie rzeczywistości. Wyostrzeniu naszych zmysłów towarzyszy nastrojowa i głęboka muzyka, która ma na celu wyłącznie rozluźnianie zmysłów odbiorcy, aby był chłonny na treści i emocje które fundują nam twórcy.

Film jednak poległ całościowo w ramach scenariusza, za który odpowiadały aż trzy osoby. Większość dialogów oparta jest na przesłaniu typu: Jestem Bogiem więc ciężko ci mnie zrozumieć; możesz zadawać pytania, ale musisz odpowiedzieć sobie na nie sam; czy wreszcie: moje wyroki są trudne do zrozumienia, ale musisz się z nimi zgodzić. Pompatyczność tych stwierdzeń sprawia, iż nasuwa nam się myśl o niedorzeczności poruszanych kwestii. Zamiast pogłębiać naszą wiarę mamy wrażenie uczestnictwa w ponad dwugodzinnym kazaniu amerykańskiego pastora, gdzieś na prowincji Stanów Zjednoczonych.

Podsumowując: „Chata” to dzieło, które w wyniku umasowienia odbiorcy automatycznie wyciąga z niego emocje w postaci wzruszenia i zachwytu. Jest to jednak odruch bezwarunkowy, który umyka szybciej niż się pojawia. To przykład filmu, który chcąc poruszyć istotne kwestie, przesadził w ramach swojej pompatyczności i manipulacji odbiorcą. Tematy religijne można pokazać w dużo lepszy i bogatszy obraz, czego przykładem jest choćby ostatni film Martina Scorsese „Milczenie”

W moim subiektywny postrzeganiu nie jest to, ani film dla ludzi małej wiary, ani dla mierzących się z kryzysem jej postrzegania, gdyż wcale nie przybliża nam postaci Boga. Nie jest to też film dla osób głębokiej wiary bo w pewien sposób zaburza ich pole widzenia na Opatrzność. A zatem…dla kogo jest?

Zobacz również: RECENZJA: „MILCZENIE” JAKO OBRAZ ŻYWY, BARDZIEJ NIŻ KIEDYKOLWIEK…

Dystrybucja: Monolith Films

Fot. Informacja prasowa; Autor – Paweł Nowak / Okiem Laika.

Bądź na bieżąco z filmem – polub nas na facebook’u!

Komentarze

komentarz(y)

Nie ma więcej wpisów