Filmy zrealizowane na początku 2017 roku, wskazują na to, że świat postawił dziś na kino biograficzne. W styczniu mieliśmy przyjemność zachwycać się wyjątkowo udaną historią Michaliny Wisłockiej, w filmie „Sztuka Kochania”. Nieco gorzej wypadła ekranizacja Jacqueline Kennedy, w filmie „Jacki”. W marcu z kolei z niecierpliwością oczekiwałem premiery filmu opowiadającego o historii jednej z najsłynniejszych Polek, czyli „Maria Skłodowska-Curie”.
Polecamy: Recenzja: „Sztuka kochania” jako film nieprzyzwoicie doskonały?
Reżyserii obrazu najsłynniejszej Noblistki świata, podjęła się Marie Noelle. Reżyserka odpowiadająca za nakręconą z niezwykłym rozmachem i przepychem, filmu biograficznego „Ludwig II”. Obraz zrealizowany z iście barokową pompą, jednak znacząco odbiega od portretu słynnej Polki. „Maria Skłodowska-Curie” to dzieło znacznie bardziej intymne, nacechowane emocjami, pełne indywidualnych przeżyć, o których statystyczny widz nie miał zielonego pojęcia.
Zarzut odnoszący się do biografii „Jackie”, w „Marii Skłodowskiej-Curie” zdecydowanie objął przeciwny front. Jeśli podchodzisz do tego dzieła, licząc na poznanie niezwykłej historii o potędze rozumu w dobie oświecenia to nie jest film, na który powinieneś/aś się wybrać.
Polecamy: RECENZJA: DLACZEGO TRUDNO POLUBIĆ „JACKIE”
„Maria Skłodowska-Curie” to spersonalizowana opowieść o wewnętrznych emocjach i przeżyciach głównej bohaterki. To droga dojrzewania postaci do roli, którą znamy z historii. Sukcesy naukowe, dwukrotnej Noblistki są tylko tłem postaci. Z kolei tablica Mendelejewa, wyznacznikiem drogi, którą podąża oraz narzędziem budowania swoich ambicji.
Film ten, to feministyczny portret kobiety której geniusz musiał stawić czoła, szowinistycznym poglądom ówczesnego świata. Legendy zbudowanej na fundamentach szczęśliwego i tragicznie zakończonego małżeństwa oraz rodzącego się na nowo uczucia, naprzeciw przyjętym normom społecznym.
Sukcesem filmu, było obsadzenie w roli Skłodowskiej, Karoliny Gruszki. Aktorka po raz kolejny udowadnia kunszt swojego zawodu. Idealnie wpisała się w klimat kruchej a zarazem zdecydowanej kobiety, która pozostając wierna swoim przekonaniom, potrafi ich bronić i walczyć o swoje prawa. Jednocześnie ulega emocjom pod wypływem uczuć, których potrzebuje. Aktorce świetnie asystuje francuski aktor Ariech Worthalter, jako naukowiec Paul Langevin, którego postać odkrywa nieznanie karty życia naszej rodaczki.
Atuty filmu podkreśla, nastrojowa ścieżka dźwiękowa, która perfekcyjnie współgra z przeżyciami bohaterów. Wszystko to uzupełnione z pięknymi kostiumami oddającymi klimat epoki oraz niebanalnym montażem rozbudzającym widza … gdy film zwalnia tempo, co wbrew pozorom, bardzo często ma miejsce.
Problemy filmu pojawiają się jednak w tych samych aspektach, które tworzą jednocześnie jego atuty. Reżyserka chcąc stworzyć wysublimowany portret psychologiczny, lekceważy postać w aspekcie jej dokonań. Kolejne sceny zaczynają tworzyć zlepek nieskoordynowanego planu a narracja, nie nadąża za obrazem.
Chaotyczność scen oraz ich hiper-estetyka sprawia, że Maria Skłodowska staje się obrazem nieczytelnym, zaś pominięcie jej naukowych dokonań i rozbudowanie strefy prywatnej sprawia, że czujemy niedosyt który towarzyszy nam do ostatniej sceny filmu. Dodatkowo ukazujące ikonę nauki, z punktu widzenia moralnego, w niekoniecznie korzystnym świetle.
Podsumowując. „Maria Skłodowska-Curie” to sensoryczna historia kobiety, opowiedzianej oczami kobiety. To kolejny przykład tematu rzeka, opowiedzianego w jednowymiarowy i uproszczony sposób. Geniusz zostaje zmniejszony do wielkości probówki, których i tak w laboratorium Skłodowskiej nie ma za dużo, zaś emocje rosną roli przerysowanych postaci z romantyzmu, tak odległego od nurtu wyznaczającego ideologie życia bohaterki.
Zobacz również: RECENZJA: „UKRYTE DZIAŁANIA” CZYLI NA WYSOKIM OBCASIE, W MĘSKIM ŚWIECIE
Dystrybutor – Kino Świat.
Fot. Informacja prasowa; Autor – Paweł Nowak / Okiem Laika.