nQeya1kPGLE

Jestem nielicznym przykładem odbiorcy, który nie wieszał psów na filmie „Pięćdziesiąt twarzy Greya”.  Nie jest to  film na miarę „9 i pół tygodnia”, ale również nie jest to taka tragedia jak został oceniony przez wielu krytyków (w moim odczuciu).

Do drugiej części „trylogii” postanowiłem się przygotować, pełen optymizmu oraz oczekiwań niebanalnych emocji, zagłębiłem się w lekturę, kolejnej części autorstwa E.L. James. O ile powieść okazała się dziełem, które przerosło możliwości mojego zażenowania, o tyle „Ciemniejsza strona GREYA” w wersji filmu, okazała się doświadczeniem nie do przyjęcia.

Polecamy – Recenzja: „Sztuka kochania” jako film nieprzyzwoicie doskonały?

Naprawdę chciałbym znaleźć pozytywy tego filmu…nie da się!
O ile książka potrafi wzbudzać jakieś emocje, o tyle przeniesienie jej na kadry filmu okazało się gwałtem na wszelkich normach tego gatunku. Fabuła mimo, iż trzyma się pierwowzoru pomija istotne elementy, lub najzwyczajniej zmienia ich kontekst, bezpardonowo rozprawiając się z elementami, na które czekają fani sagi.
Akcja filmu pędzi z prędkością światła, bynajmniej nie po to aby rozbudować kluczowe sceny, ale żeby szybciej wylądować w łożu Christiana, po drodze chwytając kluczowe wątki tak, aby urozmaicić kilka scen i dodać kilku fatalnych aktorów.

„Pięćdziesiąt twarzy Greya”, ujęło mnie pięknymi zdjęciami miasta. Seattle  odgrywa kluczową rolę we wspomnianej współczesnej bajce o „Kopciuszku” jest synonimem luksusu i bogactwa. Niestety reżyser drugiej części uznał, że jeśli „kopciuszek” już się dostał do zamku, to raczej szybko nie będzie chciał z niego uciec lub… po prostu  nie zrozumiał książki.

Film właściwie trudno zdefiniować gatunkowo. Zakładam, iż miał być dramatem, jednak nic dramatycznego w nim nie ma – Christian nie jest przekonujący, a Ana prędzej bawi niż wzrusza.
Zakładając, że miała to być komedią (na co wskazywałoby rozbawienie na sali kinowej), to Ja chyba jednak jestem nudziarzem, ponieważ nic mnie w nim nie rozbawiło.
Twórcy chcieli wstawić elementy thrillera, niestety tutaj polegli na całej linii. Ich próby są tak żenujące, iż większość scen w tym gatunku przechodzi bez echa dla całości. Czarne charaktery znikają szybciej niż się pojawiają w efekcie ich postacie nie są w stanie wzbudzać żadnych emocji pośród odbiorców, ani zbudować pożądanego nastroju.

Dodatkowo niezrozumiała dla mnie oraz katastrofalna jest klasyfikacja filmu jako erotyk.
Film bawi swoją nieudolną próbą podniecenia oraz rozbudzenia namiętności. Jamie Dornan, imponuje swoim rozbudowanym torsem i plecami w kształcie litery V, niestety zawodzi swoje fanki gdyż ewidentnie boi się ściągnąć spodni. Większość scen widzimy aktora rozebranego do pasa, kiedy już odważy się na więcej… nic specjalnego się nie dzieje. Dakota Johnson (tą reżyser znacznie chętniej rozbiera) dwoi się i troi, wije i wypina, ale jej wysiłki też są marne. Chemia pomiędzy aktorami jest tak rozcieńczona, że nawet jej zgrabne ciało nie przynosi pożądanego efektu.

W tym filmie nikt dobrze nie gra, ani bohaterowie, ani aktorzy drugoplanowi. Najpiękniejsza scena książki, w której Christian okazuje słabość, wygląda jak żart z fanów powieści. Z kolei zrozpaczona Ana w obawie o swojego kochanka wypadła by lepiej gdyby w ogóle się nie odzywała.
Na deser pojawia się nam podstarzała Kim Basinger, która zdecydowanie dostała zbyt dużą gaże na botoks. Nie dość, iż jej postać została ograniczona do minimum to scenariusz jaki zafundowali jej twórcy sprawia, iż mamy ochotę jej powiedzieć – kobieto skończ z aktorstwem!

Podsumowując „Ciemniejsza strona Greya” okazała się impotencją twórczą i katastrofą ekranizacyjną. Jeśli tak wygląda „Ciemniejsza strona Greya” obawiam się, że czeka mnie wizytka u seksuologa –  chyba powinienem się leczyć z moich perwersji. Natomiast Dakota Johnson powinna dostać lanie od swojego ojca, za granie w tak beznadziejnych filmach.

Zobacz również: ZAPOWIEDŹ: Ryan Gosling i Iggy Pop w nowym filmie o rock’n’rollowym świecie!

Fot. Informacja prasowa; Autor – Paweł Nowak / Okiem Laika.

Bądź na bieżąco z kulturą – polub nas na facebook’u!

 

 

Komentarze

komentarz(y)

Nie ma więcej wpisów