Polska komedia… już na samo to hasło wielu osobom odechciewa się wybrać do kina, większość woli poczekać na film do czasu, kiedy będą mogli go obejrzeć w zaciszu domowym. Dlaczego? Przecież kiedyś tworzyliśmy komedie, których dialogi cytuje się do dziś. Przykładów jest wiele, począwszy od przełomowej „Seksmisji”, kultowego „Kilera”, czy nieco bardziej współczesnego „Vinci”.
Tak się składa, że wszystkie te filmy powstały jako dzieło jednego reżysera tzw. „samozwańczego króla komedii”, czyli Juliusza Machulskiego. Rzeczywiście, reżyser ma w swoim dorobku szeroką gamę tytułów, które dziś łączą pokolenia. Jego dorobek filmowy jest równie szeroki, co liczba aktorów, którzy z nim współpracowali. Dlatego też czujne „Oko Laika” nie mogło przeoczyć najnowszego „dzieła”, mowa tutaj o filmie pt.: „VOLTA”, który od dwóch tygodni gości na ekranach polskich kin.
POLECAMY: RECENZJA: „LADY M” JAKO EROTYCZNE ZŁO, W NAJCZYSTSZEJ POSTACI…
Po fatalnej „Ambasadzie” Machulski za sprawą „VOLTY” chciał wrócić do korzeni swoich filmów, czyli tajemnicy, intrygi i lewych interesów polskiej burżuazji. Niestety, jak to zwykle ma miejsce „nic dwa razy się nie zdarza”, a sam Machulski zdecydowanie wypadł z formy z przed lat .
Jeśli historia ta miała być polską komediową wersją „Kodu Leonarda da Vinci” to albo Machulskiemu brakło funduszy na realizację, albo historia ostatnich Piastów to wyjątkowo nudny okres w dziejach Polski.
Cała intryga jest infantylna a kolejne karty historii odkrywane w toku „tajemniczego śledztwa” nużą bardziej niż diabelski młyn na tymczasowym wesołym miasteczku. Film na pierwszy rzut oka przywołuje skojarzenia z filmem „Vinci” z 2004 roku. Niestety nie podsiada ani odpowiedniego klimatu ani kryminalnego napięcia, które wówczas udało się stworzyć twórcom.
Obsada filmu
„VOLTA” to istna plejada polskich aktorów, począwszy od seksownej Olgi Bołądź, która po udanej produkcji „Służb specjalnych”, wybitnie nie ma szczęścia do dobrych ról, przez totalnie przypadkowego w tej odsłonie Andrzeja Zielińskiego jako nieudolnego mafioso. Jeszcze gorzej wypada Michał Żurawski w roli niebezpiecznego „goryla”. Wisienką na torcie jest jednak Aleksandra Domańska,która już drogi raz gości w filmie Machulskiego i po raz kolejny zaniża średnią wiarygodności postaci. Na pocieszenie mamy uroczego Jacka Braciaka, który ratuje przedstawienie swoją rolą etatowego fajtłapy.
Machulski w tym filmie posunął się do największego grzechu w powstawaniu komedii, czyli totalny przerost formy nad treścią. W filmie nagromadzono wszystko co potencjalnie ma nas bawić, począwszy od dziennikarki Moniki Olejnik, która notabene gra samą siebie, przez kilku karłów, którzy nie wiadomo skąd i w jakim celu pojawiają się na ekranie, kilka dennych dialogów z charakterystyczną odmianą „polskiej łaciny”, skończywszy na demonicznym Cezarym Pazurze, którego postać nijak ma się do fabuły. Efekt? Wszystkiego zbyt dużo, pozbawione głębszego sensu i świeżości, którą reżyser zjednywał sobie fanów.
Podsumowując: „VOLTA” to przykład filmu który potwierdza tezę że naprawdę trudno dziś zrobić dobrą polską komedię. Film nie ma w sobie nic czym mógłby się obronić, nawet piosenka końcowa w wykonaniu „Sarsy” zupelnie nie pasuje do tematu produkcji. Aktorom radziłbym selektywnej dobierać role, w których dają upust swoich możliwości, zaś do Pana Machulskiego mam ochotę skierować słowa: „trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść…niepokonanym”
ZOBACZ RÓWNIEŻ: RECENZJA: ”KRÓL ARTUR- LEGENDA MIECZA” CZYLI ŚREDNIOWIECZNA BAŚŃ W NOWOCZESNEJ WERSJI. CZY TO MOŻE SIĘ UDAĆ?
Dystrybucja: Kino Świat
Fot. Informacja prasowa; Autor – Paweł Nowak / Okiem Laika.
Bądź na bieżąco z filmem – polub nas na facebook’u!