pTYtauEbnw0

Thrillery polityczne to gatunki, które od lat cieszą się dużą popularnością wśród swoich odbiorców. Widzowie kochają polityczne rozgrywki, skandale oraz mafijne porachunki, w których udział biorą często politycy czołowych ugrupowań, nierzadko z pierwszych stron gazet. Dlaczego więc kochamy te filmy? Bo mimo iż są filmową fikcją, ukazują niezwykle realny, bliski nam świat i bardzo często nawiązują do aktualnych wydarzeń ze znanego nam podwórka politycznego.

„Sama przeciw wszystkim” (swoją drogą tłumaczenie godne Złotej Maliny) to film, który już w zamyśle twórców miał być „skazany” na sukces. Scenariusz do tego filmu znalazł się w 2015 r. na prestiżowej „Czarnej liście”, która zawiera tytuły najlepszych niezrealizowanych scenariuszy roku. Za jego powstanie odpowiada Jonathan Perera, który swój warsztat szkolił u samego Aarona Sorkina, twórcy takich hitów jak „Zakochany Szekspir” czy „Hotel Marigold”. W efekcie powstał świetny i trzymający w napięciu dramat polityczny, w którym każdy szczegół ma swoje znaczenie.

Po wyjściu z sali kinowej nasunęło mi się tylko jedno słowo podsumowujące film: SZACUN!

POLECAMY: RECENZJA: „PRZYRZECZENIE” CZYLI ZA KAUKASKI „WOŁYŃ” W HOLLYWOODZKIM STYLU…

Szacun dla reżysera, który zadbał o każdy element filmu, który jak puzzle układanki składają się w jedną całość. Szacun dla scenarzysty, który stworzył dzieło kompletne w każdej scenie pojawiającej się na ekranie. Szacun należy się również montażystom za światowej klasy montaż, bez jakichkolwiek błędów. Na koniec ogromny szacun dla odtwórczyni głównej roli, Jessiki Chastain, za iście oscarową kreację aktorską.

Kiedy na salonach politycznych rządzą brudne pieniądze, korupcja a szantaż jest na porządku dziennym, jedynie nie zawsze legalne metody dają gwarancję pozostania o krok przed konkurencją. „Sama przeciw wszystkim” to swojego rodzaju sinusoida ofiar i potworów. To totalna mozaika osobowości, charakterów oraz poglądów. To dzieło dla inteligentnego widza, który nie daje się wyprowadzić w pole.

Scenariusz został przedstawiony na zasadzie kontrastów, gdzie dotychczas niewybredna w doborze zleceń i skłonna do wybitnie niesportowych zagrań lobbystka, niespodziewanie zaczyna odczuwać moralny obowiązek, wypowiedzenia wojny amerykańskiemu przemysłowi zbrojeniowemu, czyli obecnym pracodawcom. Kiedy już zaczynamy wierzyć w jej przemianę, okazuje się, że moralne przesłanki nieugiętej businesswoman, stają się tylko narzędziem politycznych ambicji. Wyznając zasadę, że każdy krok jest dozwolony a etyczne pobudki nie mają tutaj żadnego znaczenia. To wszystko jest jednak grą pozorów mająca finał w najbardziej nieoczekiwanym zakończeniu.

Film, choć skupia się na charakterach bohaterów, właściwe pomija ich profil przeszłościowy, nie wiemy co sprawia, że bohaterowie przyjmują takie a nie inne postawy, co jednocześnie staje się sukcesem filmu. Każda scena daje nam zarys odpowiedzi na problemy, z którymi mierzą się bohaterowie, jednocześnie podtrzymując tajemnicę, co sprawia, że z niecierpliwością oczekujemy odkrycia kolejnej karty ich historii w zbliżającej się scenie .

„Sama przeciw wszystkim” to działo w pełni kompletne i idealnie zbalansowane, nawet w momencie, kiedy film zwalnia z tempa, zaskakujące zwroty akcji podkręcają ciśnienie na bardzo wysoki poziom. Aby rozbudzić ciekawość kinomanów, w filmie zastosowano retrospekcję. Już w pierwszej scenie wiemy gdzie będzie mieć miejsce kulminacyjna scena oraz przewidujemy jej zakończenie więc tym bardziej cieszy fakt, że finał zostanie skierowany na zupełnie niespodziewany tor.

Na koniec kilka słów o aktorach. Zawsze uważałem, że tytuł „filmu jednego aktora” należy się tylko w przypadku pojawienia się na ekranie Natalie Portman. Po obejrzeniu filmu „Sama przeciw wszystkim„ ten tytuł zyskuje również Jessica Chastain. Aktorka utożsamiana z delikatnym, ciepłym wizerunkiem, czego przykładem może być tegoroczny „AZYL” tym razem objawia wcielenie kobiety –wampa w pełnej krasie. Aktorka przyćmiła jakiekolwiek postacie pojawiające się wokół, mimo trudnego charakteru, przez ponad 2 godziny kibicujemy jej w poczynaniach. Choć moralność Pani Madeline Elizabeth Sloane pozostawia wiele do życzenia, jej postać wzbudza w nas podziw kiedy trzeba, szacunek na który zasługuje i współczucie, którego jej samej brak.

Podsumowując: John Madden stworzył jeden z najlepszych thrillerów politycznych ostatnich lat. Film, który wbija w fotel i zaskakuje, mimo że mamy czasem wrażenie, że jesteśmy w stanie przewidzieć jego treść. Jeśli więc rozpaczacie po zakończonym sezonie „House of cards” i potrzebujecie czegoś w podobnym klimacie, do tego filmu wrócicie jeszcze nie raz.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: RECENZJA: „THE CIRCLE – KRĄG” JAKO PRZERAŻAJĄCA WIZJA PRZYSZŁOŚCI?

Dystrybucja: Kino Świat

Fot. Informacja prasowa; Autor – Paweł Nowak / Okiem Laika.

Bądź na bieżąco z filmem – polub nas na facebook’u!

Komentarze

komentarz(y)

Nie ma więcej wpisów