Sięgnęłam po tę lekturę, gdyż temat reformy edukacji, mimo permanentnych zmian w szkolnictwie, budzi wciąż wiele kontrowersji i jako mama dzieci uczących się jestem nim żywotnie zainteresowana.
Tytuł książki okazał się nieco mylący, lecz ani przez chwilę nie żałowałam, że poświęciłam popołudnie na zbiór reportaży Aleksandry Szyłło. Zebrane przez autorkę wywiady ze znanymi edukatorami (bo nie tylko sensu stricte nauczycielami) przedstawiają temat nie tylko szkolnictwa w tradycyjnym znaczeniu lecz również funkcjonowanie placówek opiekuńczych i wychowawczych w Polsce. Większość dywagacji bohaterów dotyczy właściwie szeroko pojętej oświaty, relacji uczeń-nauczyciel-rodzic, barier formalnych i mentalnych z jakimi boryka się polska „szkoła” i jej interesariusze.
Polecamy – Recenzja: Książka o (nie)spełnionych kobietach – „Matka swojej córki” Iwona Żytkowiak
Na kartach „Godziny” poznajemy tak niezwykłe postaci związane z edukacją jak Krystyna Starczewska – polonistka, filozof, współtwórczyni i dyrektor społecznego liceum Bednarska i gimnazjum Raszyńska z ponad pół wiecznym stażem nauczycielskim czy Romuald Sadowski „profesor oświaty” zwany papciem, od niemal ćwierć wieku dyrektor Schroniska dla Nieletnich i Zakładu Poprawczego w Falenicy. Fascynujące jak wybitni pedagodzy, działający z mocy ustawy, z gruntownym wykształceniem i ogromnym bagażem doświadczeń potrafią balansować na granicy prawa by nie tylko nieść kaganek oświaty ale przede wszystkim umożliwić swoim podopiecznym normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Bo mamy tu do czynienia z praca u podstaw, niemal wszyscy rozmówcy Aleksandry Szyłło są zgodni,że zanim zacznie się wkładać wiedze do głowy należy zacząć od zapewnienia uczniowi poczucia bezpieczeństwa, zauważenia uwarunkowań społecznych w jakich funkcjonuje i dostosować tryb nauki do jego poziomu i możliwości.
Moja uwagę przykuła wypowiedz Jacka Strzemiecznego, prezesa Fundacji Centrum Edukacji Obywatelskiej i superwizora Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, że współczesna polska szkoła nadal funkcjonuje jak w erze uprzemysłowienia, gdy sukcesem była produkcja taśmowa i potrzebowano robotników w fabrykach. Ponadto organizacyjnie przypomina pruską armię i administrację Fryderyka Wilekiego – ze względu na standaryzację i zależność hierarchiczną. Dziś, ponad 200 lat (sic!) później nadal opierając się na wizji kosmosu i człowieka Kartejusza i Newtona :”drukujemy wiedzę w umysłach uczniów” czyli mamy wspólny program nauczania dla najsłabszych i najzdolniejszych, podział na grupy według wieku a nie predyspozycji oraz sztucznie ustalony, jeden dla wszystkich system lekcyjny przedzielony dzwonkiem.
Polecamy – „Bóg w wielkim mieście” książka Katarzyny Olubińskiej
Maria Mach, kierująca Krajowym Funduszem na Rzecz Dzieci, ekspertka w dziedzinie pracy z dziećmi wybitnie zdolnymi dodaje, że obecny kształt polskiej szkoły, która stanowi przechowalnię dzieci, ujednolica (test o tej samej porze we wszystkich placówkach) i skupia się na wytykaniu uczniom błędów dosłownie i w przenośni jest po prostu dinozaurem. Pada nawet smutne acz prawdziwe zdanie,ze pod względem strukturalnym polska szkoła mieści się gdzieś między koszarami, wiezieniem a szpitalem.
Powyższe porównanie wydaje się dość mocne, ale trudno nie przyznać racji autorce, ze nasz system szkodnictwa cechuje wysoki poziom kontroli, bezwzględny wymóg dyscypliny oraz inklinacji do „leczenia błędów” czyli diagnozowanie odchyleń od normy zamiast wykrywania i rozbudzania pasji czy wzmacniania indywidualności uczniów.
Można by przytaczać więcej cytatów, bo każdy wywiad porusza inny wątek, stanowiący obserwację wieloletniej praktyki pedagogicznej rozmówcy. Ale lepiej wziąć „Godzinę” do ręki i samodzielnie zastanowić się z jakimi pedagogami i systemem mają do czynienia nasze dzieci i czy my sami jako rodzice naszym pociechom pomagamy czy dokładamy stresu.
Aleksandra Szyłło zachęca do refleksji pytając o kondycję polskiej szkoły z pozycji trudnego ucznia jakim sama była, z jednej strony obnaża bezlitośnie skostniały układ edukacyjny, z drugiej pokazuje, że mądrzy dorośli mogą sprawić by szkoła nie kojarzyła się uczniom z piekłem na ziemi.
Zobacz również – Naprawdę dobre książki na zbliżające się wolne dni!