Wychowany na produkcjach telewizji komercyjnej, o logotypie z charakterystyczną niebieską kropką, wyobrażenie Warszawy jako „polskiego Manhattanu” stało się jednocześnie kanonem mojego utożsamiania stolicy.
Nic w tym dziwnego. Od najmłodszych lat telewizja komercyjna raczy mnie co rok nowymi filmami o historii młodych ludzi, którzy są piękni, młodzi i bogaci, występujących głównie w gatunkach komedio-podobnych lub obyczajowych.
Jak na szanującego się laika z patriotycznym poczuciem przystało, pierwszą polską pełnometrażową komedię romantyczną tego roku, należało zaszczycić swoją obecnością. W końcu jako niepoprawny romantyk stale oczekujący na strzałę amora, na komediach romantycznych to ja się znam. A że dobry humor tego dnia mnie nie opuszczał, czułem iż to będzie murowany komediowy hit.
Polecamy – RECENZJA: „SZTUKA KOCHANIA” JAKO FILM NIEPRZYZWOICIE DOSKONAŁY?
Reżyserii „Porady na zdrady” podjął się główny amant polskiego kina Pan Ryszard Zatorski, odpowiadający za powstanie takich hitów jak „Nigdy w życiu!”, „Dlaczego nie!”, czy „Dzień dobry, kocham cię!”, czyli filmów znanych z mało zabawnej treści, brandingu marek i całkiem niezłej muzyki.
„Porady na zdrady” okazały się jednak mistrzostwem świata pod względem PR-u kilku średnio popularnych firm. Okazuje się, że cała Warszawa jeździ oplami i to z automatyczna asystentką, sałatki jemy z parówkami (chwileczkę – nie to nie są parówki to są Berlinki) a do łóżka chodzimy spać z torbą po butach.
Wspomniany już polski Manhattan w postaci nowoczesnego centrum Warszawy gdzieś zaginął. Zamiast tego, jest to jeden z nielicznych produkcji realizowanych w stolicy, gdzie główną scenerię odgrywa Starówka. Sceneria zyskuje zupełnie inny wydźwięk. Jest to dużym atutem filmu, który zyskuje zupełnie inne otoczenie od tego, do którego zdążyły przyzwyczaić nas polskie produkcje.
Twórcy postawili na stosunkowo nowe twarze. Mimo, iż nie może zabraknąć głównego komika polskiego kina w postaci Tomasza Karolaka, notabene w tej samej roli co zwykle, na pierwszy plan wysuwają się aktorzy, którzy w większości chyba ciągnęli losy, kto powinien się poddać odtworzenia konkretnych postaci.
Nie radzi sobie Magdalena Lamparska w roli nieudolnej uwodzicielki. Jej główny absztyfikant w postaci Mikołaja Rożnerskiego, jest uroczy znacznie bardziej podczas treningu na siłowni w prawdziwym życiu, niż w roli bożyszcza kobiet o krystaliczne czystej duszy.
Nie radzi sobie również Weronika Rosati, w roli wyrachowanej intrygantki i uwodzicielki. Choć mimo wszystko jest znacznie bardziej wiarygodna niż jej koledzy po fachu. Wyjątkiem w tym towarzystwie nieoczekiwanie jest Krzysztof Czeczot wcielający się w postać poszukującego miłości mitomana.
Aktor, który widziany ostatnio był w filmie „PITBULL Nowe porządki” udowadnia tym samym, iż żadna postać nie jest dla niego wyzwaniem.
Na koniec po piętach depcze im Anna Dereszowska – całkiem niezła aktorka, która po ostatniej wpadce z fatalnymi „Kobietami bez wstydu”, swoją rolą w „Poradach” raczej sobie pracy nie poprawi.
W tym całym bałaganie można by doszukać się kilka zabawnych gagów i śmiesznych skeczy. Ale jak to zwykle bywa twórcy sięgają po zmorę kiepskich komedii w polskim wydaniu, czyli „facet przebrany za babę” stający się kwintesencją humoru na siłę i rozbawienia chyba z faktu wydanych pieniędzy na bilet.
Na obronę jednak zasługuje bardzo dobra ścieżka dźwiękowa filmu. Pełna nastrojowych polskich kawałków, oraz kilku zagranicznych hitów, które wnoszą całkiem miłe dla ucha dźwięki oraz odczucia. Choć w większości nijak mające się do treści prezentowanych na ekranie.
Podsumowując: „Porady na zdrady” to kolejny film z cyklu mało śmiesznych komedii romantycznych, które mogą bawić tylko w dobrym towarzystwie.
Mimo wszystko, jest to całkiem lekkie i wdzięczne kino, które na pewno zyska szerokie grono odbiorców. W końcu Polacy uwielbiają ckliwe historie z happy endem w tle – ja tez.
„Porady na Zdrady” polecam na wypad w gronie przyjaciół gdzie śmiech jednego z nich będzie napędzać resztę do podobnej reakcji.
Panu Ryszardowi Zatorskiemu, życzymy kolejnych owocnych pomysłów o „polskim Manhattanie”, a aktorom grającym w filmie kolejnej szansy na dużym ekranie.
Zobacz również: RECENZJA: DLACZEGO TRUDNO POLUBIĆ „JACKIE”
Fot. Informacja prasowa; Autor – Paweł Nowak / Okiem Laika.