„Mam nadzieję, że postać Władysława Strzemińskiego pozwoli mi przenieść na ekran los jednego z najbardziej świadomych artystów w Polsce i jego konflikt z władzami PRL’u” – tak o swoim ostatnim dziele mówił Andrzej Wajda. Chociaż „Powidoki” nie będą walczyć o tegorocznego Oscara, to premiera filmu wciąż budzi ogromne zainteresowanie widzów.
Polecamy: Przegląd filmów do Orły 2017 – poznaj plan i miejsce przeglądu
Zacznijmy od początku, czyli skąd w ogóle nazwa „Powidoki”? Otóż tak właśnie nazywał się cykl obrazów stworzonych w latach 1948–1949 przez Władysława Strzemińskiego. Ten, dobrze znany nie tylko w Polsce, malarz właśnie tą serią starał się połączyć awangardę z narzucanym socrealizmem. Pomimo tego, iż Strzemiński w swoim życiu osiągnął i przeżył naprawdę wiele, to dzieło Wajdy skupia się jedynie na okresie, w którym artysta wykładał na dzisiejszej Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, okresie systemu, który krok po kroku go niszczył. Film opowiada o życiu artysty w czasach komunizmu, o jego trudnych wyborach i decyzjach. Prawdopodobnie dlatego zmarły niedawno reżyser skupił się właśnie na tym etapie życia twórcy teorii unizmu. W końcu sam był artystą tworzącym w tych trudnych czasach i również musiał często działać przeciwko sobie.
Ponoć Wajda w roli głównego bohatera widział tylko i wyłącznie Bogusława Linde, który wcale nie przyjął tej propozycji bez zawahania. Ostatecznie jednak, to właśnie on wcieli się na ekranie w Strzemińskiego.
Zobacz też: Festiwale muzyczne w 2017 roku!
Oficjalna polska premiera filmu już 13 stycznia. Tymczasem zachęcamy do obejrzenia zapowiedzi!